Nierzadko słyszę od ludzi o odmiennych poglądach pytanie: „Skoro Bóg jest wszechmogący, to dlaczego powierzył przekazywanie swojego słowa swym omylnym dzieciom?”. Najczęściej pytanie te zadają ateiści, ale ja wcale im się nie dziwię. W pewnym momencie życia zapewne nie dostali odpowiedzi na kilka ważnych kwestii, a odpowiedzi te, jakby się mogło im wydawać- dobre, dała im nauka. Ja postaram się wytłumaczyć wam, jak dlaczego Pan nie ukazuje nam się osobiście. Każdy z was po dłuższych przemyśleniach doszedłby zapewne do podobnego wniosku, ale w dzisiejszym świecie często nie mamy zbyt wiele czasu, który moglibyśmy poświęcić na teologiczne rozważania. Dlatego też ten artykuł może być dla wielu pomocny- umocnić w wierze, czy po prostu odmienić spojrzenie na sprawę.
To, co pospolite, nie jest niesamowite
Wyobraźcie sobie człowieka, który ma prawie wszystko- talent, pracę, kochającą rodzinę, wiarę, szczęście, zdrowie i zadbany wygląd. Zapewne każdy w towarzystwie takiego człowieka czułby się lekko przyćmiony jego blaskiem. I każdy, kto ma głowę na karku, podjąłby pewne środki, aby stać się takim, jak on. To naturalny mechanizm- motywuje nas ktoś, kto ma to, czego my nie mamy. Dzięki spojrzeniu na ludzi w niektórych dziedzinach lepszych od nas my sami chcemy się w owych dziedzinach doskonalić. A teraz pomyśl, co by było, gdyby każdy z nas miał zupełnie to samo- idealne życie tu na Ziemii. Czy ktokolwiek chciałby się doskonalić? Czy ktokolwiek chciałby pracować? Wydaje mi się, że nie. Praca na „tu i teraz” wydaje się męcząca, nudna i trudna, niemniej na dłuższą metę daje nam bardzo wiele. Istotą życia doczesnego jest walka- z trudami, słabościami, lękami i pokusami. Dlatego też to życie jest pełne emocji, jest ciekawe. To, że Pan Bóg nie przekazał osobiście każdemu z nas swojego słowa, jest formą sprawdzianu- odnajdą je ludzie szukający. Ma swoje narzędzia, jakimi są ludzie, ponieważ właśnie im ciężko zaufać. I tu wchodzi do gry nasz rozum- musimy przeanalizować, czy dany człowiek mówi z sensem, czy oszukuje. W świecie podartym oszustami i manipulacją, niewielu ludzi ma na względzie nasze dobro. Właśnie takich dobrych ludzi mamy szukać. Co by było, gdyby Bóg przyszedł do Ciebie osobiście i powiedział Ci: „Słuchaj, pójdziesz do nieba, ale musisz się postarać.”? Miałbyś wszystko na tacy. Byłbyś jednym z siedmiu miliardów ludzi, którzy poznali tę prawdę, a więc nie byłaby ona niczym unikatowym. A jeżeli dojdziesz do niej sam (choćby czytając Pismo) i z pomocą zaufanych ludzi, masz więcej pewności, że zasługujesz na wieczne szczęście. Pan bowiem ocenia nasze starania. I do tego czujesz dumę, że zdobyłeś własnymi siłami coś niesamowitego- spokój serca i ducha spowodowany przyjęciem świętego przekazu.
Przykład małpy i człowieka
A teraz inna sytuacja do wyobrażenia: musisz jako człowiek wejść między stado małp i nauczyć je tabliczki mnożenia. Zapewne małpy bardzo by się wystraszyły odmieńca, nie rozumiałyby Twoich słów i może potraktowały cię jak wroga. Ludzie są dość podobni do naczelnych- kiedy widzą coś bądź kogoś większego i wyższego rozumem od siebie, dają nogę. Boimy się konkurencji, boimy się nieznanego, boimy się nowości. Jest to mechanizm mający na celu utrzymanie nas przy życiu. Dlatego też wielu z nas nie słuchałoby, nawet gdyby Bóg przyszedł na Ziemię i osobiście mówił nam, czego od nas oczekuje. Po prostu bylibyśmy w szoku. Pan mógłby nas z tego szoku oswobodzić, mógłby nas przekonać, że jest dobry, ale to oznaczałoby ingerencję w naszą wolę i rozum. A zapewne nie chcielibyście, aby ktoś wam mieszał w głowie, nawet jeżeli byłby to Bóg. Istotą człowieczeństwa jest posiadanie wolnej woli, a Pan Bóg w swej dobroci jej nam nie zabiera. Wróćmy do przykładu o małpach: pomyśl tylko, o ile łatwiej dla naczelnych byłoby, gdybyś wybrał jednego z nich, obdarzył go namiastką swojego rozumu i dał polecenie, aby on przekazywał twe słowa reszcie. Małpy widziałyby w tym lekko douczonym ssaku dalej swojego pobratymca, a więc nie uznawałyby go za stan niecodzienny. Mogłyby go słuchać, ponieważ porozumiewałby się identycznym językiem, byłby na prawie tym samym poziomie świadomości i poznania. I dlatego właśnie Słowo Boże jest przekazywane przez ludzi- wprawdzie omylnych i niedokonanych, jednak natchnionych i zmotywowanych przez Ducha Świętego. Człowiek staje się dla nas wygodnym pośrednikiem, a dla Boga specyficznym sługą.
/AR/
Fajny artykuł, daje do myślenia.